8 czerwca 2018

Księga Dżungli dla odważnych

Fot. Andrzej Rostek


Kilka lat temu w poszukiwaniu przygód i pięknych dzikich zwierząt byłam w Indiach Centralnych. Tamtejszy park narodowy to istny raj dla fotografów i obserwatorów przyrody. Miejsce to opisane jest w słynnej Księdze Dżungli Kiplinga a National Geographic kręcił tam sagę o rodzinie tygrysów. Jednym z symboli parku jest przesympatyczny miś – postać z książki o imieniu „Balu” – to wargacz, który znany jest głownie z tego, że swoje potomstwo nosi na plecach.

Pojechałam tam prywatnie, bez grupy, jedynie z moim przyjacielem Andrzejem (do wszystkich destynacji moich wypraw, najpierw jeżdżę na rozeznanie, by zbadać wszystkie ścieżki, opcje noclegowe i ułożyć trasę na tip-top). Aby zobaczyć większość gatunków żyjących w gorącym, tropikalnym klimacie, trzeba wejść do dżungli w nocy, wtedy, gdy spada temperatura a one wychodzą na żer. To często główny punkt programu wpraw, m.in. na Borneo czy do Kostaryki.

Przyzwyczajeni do nocnych wędrówek tropem zwierząt, po zapadnięciu zmroku postanowiliśmy wyruszyć na fotografowanie nieba i gwiazd na sawannie. Na szczęście podzieliśmy się tymi planami z lokalnym przewodnikiem. Uśmiechnął się skromnie i powiedział: „To fajnie, ale pare miesiące temu dokładnie w tym miejscu 2 młode tygrysy zabiły i zjadły kozę. Musiały być bardzo wygłodniałe, bo jeszcze przez cały następny dzień mieszkańcy wioski patrzyli przerażeni na ich ucztę. O tu, przy tej drodze jadły.” No i nici z naszych zdjęć i nocnej wycieczki. Na szczęście indyjska „Księga Dżungli” ma bardzo wiele do zaoferowania. Zdjęcia rozgwieżdżonego nieba zrobiliśmy bezpiecznie z tarasu i platformy na drzewie, a tygrysy obejrzeliśmy na safari. Były przepiękne!

21 maja 2018

Tańczące nietoperze

Chyba mam świra na punkcie nietoperzy ;) Wypatruję ich zawsze, czytam o nich we wszystkich przewodnikach, wszędzie o nie pytam i gdzie tylko jest to potencjalnie możliwe, poszukuję sposobności do obserwacji tych zwierząt.



Fascynują mnie i ciągle zaskakują. Jak te spotkane w Tortugero. To wytyczony przez koryto dwóch rzek i brzeg oceanu Park Narodowy w Kostaryce. Jego nazwa pochodzi od żółwi morskich, które licznie przychodzą tam na świat ze składanych co roku na plażach jaj. Miłośnicy przyrody jeżdżą tam oglądać ptaki, małpy i krokodyle. Ja zawsze mam nadzieję również na nietoperze. Występuje tam ich aż sto kilkadziesiąt gatunków. Wśród nich nosaczek, z rodziny upiorów – mały skrzydlaty ssak z zadartym noskiem i charakterystycznym zygzakiem na plecach.

Zwierzę to ma piękne futro, w zasadzie wygląda jak uroczy pluszak. Co znaczące, ten gatunek nie żeruje jak inne wysoko w powietrzu, ale łowi owady tuż nad taflą wody. Podglądane nosaczki, dały nam pokaz swoich umiejętności, nie tylko łowieckich, ale i... tanecznych. Wyobraźcie sobie tylko – pochyłe drzewa tuż na lustrem wody a tam grupa nietoperzy, która tańczy synchronicznie, jakby miała to przećwiczone, to w prawo, to w lewo, zygzakiem. Grupa tancerzy porusza się nadzwyczaj zwinnie. Trochę przypomina to sambę, trochę salsę. Cudo! 

Siedzieliśmy cichutko w naszym canoe i patrzyliśmy oczarowani. Przewodnik, który nam towarzyszył powiedział, że ten taniec to nic innego jak obronna reakcja nietoperzy przed nieznanym. W obawie przed potencjalnym drapieżnikiem grupa nosaczków udawała... węża. W przyrodzie nic nie dzieje się bez przyczyny!

Takie i inne cuda natury można zobaczyć podczas wspólnego wyjazdu do Kostaryki.
Zapraszam do oglądnięcia niezwykłych skarbów przyrody wraz ze mną, na żywo, na wspólnej wyprawie !!



Serdecznie zapraszam :)
Dorota Polaczek

1 listopada 2017

Gra świateł, skorpionów i szerszenia

Pisałam już kiedyś o moim „spotkaniu na szczycie”, gdzie wśród wysokich drzew udało mi się wypatrzyć gibona. Działo się to na Borneo. Ale do tamtejszej dżungli wracam często pamięcią nie tylko ze względu na tę zwinną małpę. Wśród korzeni wielkich tropikalnych drzew żyją bowiem jedne z moich ulubionych zwierząt – prawdziwe cudaki – skorpiony, które świecą w ultrafiolecie. Kto mnie zna, wie, że mam fioła na punkcie wszystkich małych dżunglowych stworzeń, w tym robali. Skorpiony to moja nowa zajawka. Pasjonują mnie wszystkie insekty, żuki i pajęczaki.  Są piękne! Zawsze ich wypatruję, często o nich mówię, szukam okazji na oglądanie co raz to nowych gatunków. One przecież wcale nie są takie groźne, nie drażnione, same nie zaatakują człowieka.


Wróćmy jednak do tych, świecących w UV. By je oglądać, zabieram ze sobą latarkę świecącą światłem ultrafioletowym i wyruszam wraz z grupą na ich poszukiwanie, gdy zapadnie już zmrok. Najpierw musieliśmy pokonać wiszący most, który był przerzucony nad rzeką u progu dżungli, witającej nas najrozmaitszymi odgłosami nocnych zwierząt, jest miejscem tyleż pięknym, co przerażającym. Drogę wskazywały nam latarki czołówki. Niespodziewanie do mojej latarki przyczepił się szerszeń. Nie mogłam się go pozbyć, żadnym sposobem nie potrafiłam go odgonić, w końcu musiałam uciekać. Użądlenie szerszenia może być tragiczne w skutkach, gdy ktoś jest uczulony na jego jad, a ponieważ nigdy nie ma pewności, z jakim gatunkiem mamy do czynienia, wiałam co sił w nogach. Ciekawe, że zawsze to właśnie mnie spotykają takie historie...

Następnego dnia, a raczej nocy, gdy sama wybrałam się do lasu, by jeszcze raz popatrzeć na świecące skorpiny, znów zaatakował mnie szerszeń! Tym razem interesowała go nie tylko moja czołówka, ale także skorpion. Zaczęła się więc przedziwna wojna skorpiona z szerszeniem. Ten pierwszy wystawiał i wskakiwał do swojej dziupli pod korzeniem drzewa, buńczucznie zaciskając swoje szczypce. Nie wiem, czy atakował szerszenia czy tylko się przed nim bronił. Drugi uparcie krążył wokół nas. Trwało to chwilę, tańczyliśmy tak we trójkę w ciemności, ja z latarkami, uparty szerszeń i skorpion, świecący jak w bajce.

Mój prywatny spektakl światła i natury :)


Zapraszam na wyprawę wraz ze mną na Borneo, którą planuję właśnie w tamten bardzo dziki rejon, do centrum stanu Sabah, m.innymi do Doliny Dannum.


To wszystko można zobaczyć podczas wspólnego wyjazdu na Borneo.
Zapraszam do oglądnięcia tych cudów przyrody wraz ze mną, na żywo, na wspólnej wyprawie !!!


Serdecznie zapraszam :)
Dorota Polaczek


9 października 2017

Amazonka z niespodzianką

Nim rozpoczęłam pracę jako organizatorka wypraw w najdziksze zakątki Ziemi, przez trzy lata byłam w podróży dookoła świata. Spośród licznych przygód, jakie przeżyłam, zawsze najchętniej wspominam te, związane z osobliwymi zwierzętami. Jedna z nich miała miejsce w amazońskim lesie, w Brazylii, niedaleko Manaus, miasta w samym środku dżungli. Słynie m.in. z tego, że zamieszkujący kiedyś tamtejsze okolice bogaci plantatorzy kauczuku, kazali wybudować tam... operę. To chyba jedyny tego typu obiekt na świecie, do którego dało się dotrzeć wyłącznie łodzią przez rzekę albo nawet płynąc statkiem morskim 1.200 km od samego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Ja jednak nie zwiedzałam opery, ale razem z moim przyjacielem Andrzejem, urządziliśmy sobie tygodniowy survival. Mieliśmy hamaki do spania między drzewami, by jeść – łowiliśmy ryby, a kąpaliśmy się w przecinających gęsty las potokach będących dopływami Amazonki. 

Takie wolno płynące, meandrujące wody w pobliżu tej największej rzeki świata, obfitują w ciekawe gatunki zwierząt. I choć było tam pięknie, a nad kanałem latały kolorowe motyle, w jej wodach czyhało na nas niebezpieczeństwo. 

Przewodnik, który nam towarzyszył na początku wyprawy, Indianin, prawdziwy „dziki”, znawca zwierząt i skarbnica wiedzy, jak przeżyć w buszu, poinstruował nas, jak należy się tam kąpać. 
„Do wody nie wchodźcie, tylko wskakujcie szybko, tak na bombę. Jak zrobicie to dobrze, to węgorze się was wystraszą i uciekną”. 
„Węgorze?” - zapytaliśmy zaciekawieni? 
„Tak, elektryczne. Lepiej ich nie spotkać, potrafią one porazić ofiarę wytwarzanym przez siebie napięciem elektrycznym o mocy do 650 woltów.” 
Do wody weszliśmy dopiero po tym, gdy bezpiecznie pływał w niej już nasz przewodnik. 

Pływanie „z prądem” nie było dla nas ;)





24 września 2017

Smoki z Komodo

Waran z Komodo (Varanus komodoensis) nazywany też smokiem z Komodo.

Występuje wyłącznie w Parku Narodowym Komodo w Indonezji, założonym w 1980 roku specjalnie w celu ochrony tego, zagrożonego wyginięciem, gada. Populacja tego zwierzęcia liczy obecnie ok. 6 tysięcy osobników. Najstarsze skamieniałości waranów odkryto w Australii a także na Jawie, co świadczy o ich rodowodzie. W Polsce żywe warany można zobaczyć w ZOO w Poznaniu i Wrocławiu.

Fot. Dorota Polaczek / Komodo NP / Indonesia
Warany zostały odkryte na Komodo dopiero w 1910 roku. Jest największą żyjącą jaszczurką na Ziemi. Osiąga 2,5 - 3 m długości i waży 80 - 90 kg a w paszczy posiada aż 60 zębów. Samice są znacznie mniejsze od samców. Warany nie mają wrogów w ich naturalnym środowisku, z wyjątkiem człowieka oraz zagrożenia wynikającego z kanibalizmu, szczególnie w stosunku do młodych osobników.

Charakteryzują się dzienną aktywnością, natomiast w nocy śpią w wygrzebanych przez siebie norach. Potrafią dobrze pływać a w biegu na krótkim dystansie osiągają prędkość do 20 km/godz. Są mięsożercami. Polują z zasadzki, zakradając się od tyłu, powalając ofiarę ogonem z siłą około 2 ton a następnie dotkliwie raniąc. Reszty dokonują bakterie. Ślina warana zawiera bowiem aż 50 szczepów drobnoustrojów powodujących infekcję a w następstwie śmierć ofiary. W ostatnich czasach w ślinie waranów wykryto też jad, zatruwający upolowane zwierzę.

Małe warany wykluwają się z pokrytych pergaminową skórką jaj o wielkości ok. 12 cm, których samica składa kilkanaście we wrześniu. Młode ważą około 10 dkg i mają 40 cm długości.Pełne rozmiary osiągają po 5 - 6 latach a żyją ponad 50 lat. Naukowcy podejrzewają również możliwość rozmnażania partenogenicznego.

Te ciekawe i niesamowicie wyglądające gady widziałam podczas wypraw do Indonezji. Zapraszam do wyjazdu ze mną aby spotkać się z nimi oko w oko, co może przyprawić o ciarki na plecach i mocniejsze bicie serca.

18 września 2017

Co wisi, nie utonie, a chodzić nie potrafi?

Zadam Wam dziś małą zagadkę. Jakie zwierzę wisi, nie utonie, ale nie potrafi chodzić po ziemi, choć ma silne i długie palczaste łapy? 
Podpowiedź – ssak. 

Na dodatek bardzo uroczy. To leniwiec! Jedno z ciekawszych spotkań z tym powolnym futrzakiem miałam na Kostaryce. Wyjeżdżaliśmy właśnie samochodem z obszaru biologicznej stacji badawczej La Selva. Tworzą ją ogromne połacie lasu tropikalnego, ogrodzonego betonowymi palami i drutem kolczastym. Nagle spostrzegłam, że na jednym z nich siedzi jakaś najeżona kulka. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może to pęk zeschłych liści, a może jeżozwierz. Gdy jednak przyjrzałam się bliżej, okazało się, że to właśnie leniwiec krótkoszyi. Do najbliższych gałęzi było dość daleko, co dla tego gatunku oznaczało pułapkę, gdyż praktycznie nie potrafi on chodzić. Wszystko przez nietypową budowę anatomiczną. Leniwce mają długie łapy i powykręcane pazury, które sprawiają, że wyjątkowo sprawnie poruszają się w koronach drzew i potrafią doskonale pływać, jednak na ziemi, drodze a zwłaszcza betonie są jak sparaliżowane. Biedny,  ospały leniwiec, nie miał jak się stamtąd wydostać.

Jak się tam znalazł? Być może spadł podczas przejścia pomiędzy gałeziami?

Tego się już nie dowiemy... Zatrzymaliśmy auto i pomogliśmy mu zejść na ziemię. Nie umiał iść – dosłownie czołgał się po powierzchni. Długo trwało nim dotarł do drzewa, dopiero na gałęziach znów mógł być sobą. Wyraźnie mniej osowiały niż wcześniej. Nie takie leniwce leniwe, jak je malują.


16 lipca 2017

Spotkanie na szczycie

Obserwacja zwierząt, zwłaszcza tych najrzadszych gatunków, to moja pasja i główny cel wypraw. By jednak stanąć oko w oko z dzikimi zwierzętami, czasem trzeba udać się w dziwne, trudno dostępne a nawet niebezpieczne miejsca. Jak choćby to na Borneo, w dolinie Dannum, gdzie w tamtejszym centrum biologiczno-badawczym, udało mi się dostać na platformę obserwacyjną na drzewie Dipterocarpus - tropikalne drzewo z rodziny dwuskrzydłowatych.



Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że to ambona podobna do tych, jakie w Polsce mają leśnicy. To niewielkie stanowisko zbudowane w koronie potężnego tropikalnego drzewa, zwieszone jakieś 80 metrów nad ziemią, do którego prowadziła stroma, metalowa drabina przybita do pnia. Jej śliskie szczeble przymocowane były do drzewa tak, że stanąć się na nich dało jedynie palcami. Wspinałam się tam z duszą na ramieniu, przerażona, co ja tu w ogóle robię. Na górze spędziłam parę godzin rozmyślając o dziennikarzach i podróżnikach, którym w podobnych warunkach udawało się spotkać dziko żyjące małpy.

   






Gdy byłam już pewna, że nic ciekawego nie zobaczę, nagle zaniemówiłam – przede mną, jakby znikąd, z zieleni, wyłonił się cudowny gibon. Jego skrętne na wszystkie strony nadgarstki pracowały błyskawicznie, a łapy z łatwością chwytały kolejne gałęzie, tak, że zwierzę dosłownie przeleciało mi przed oczami. To był ułamek minuty, nie zdążyłam wyciągnąć nawet aparatu, gdy on zdążył już zniknąć wśród liści.

Oczarowana trwałam tak kilka chwil.
Na ziemię sprowadziła mnie dopiero myśl, że… trzeba jakoś zejść na ziemię.
W tym na szczęście pomógł mi przemierzający to samo miejsce przemiły Szwajcar – jak się okazało – zawodowy wspinacz skałkowy.
On i gibon mieli więc coś wspólnego. Ja natomiast miałam ogromną satysfakcję z tego spotkania na szczycie.


Zapraszam na kolejną wyprawę wraz ze mną na Borneo, którą planuję właśnie poprowadzić w tamten bardzo dziki rejon, do centrum stanu Sabah, m.innymi do Doliny Dannum.


Jeśli jesteś zainteresowana/y dołączeniem do kameralnej grupy Pasjonatów Dzikiej Przyrody to prześlij mi proszę formularz - skontaktuję się z Tobą z końcem sierpnia ze szczegółami :)


To wszystko można będzie zobaczyć podczas  wyjazdu na Borneo.
Zapraszam do oglądnięcia tych cudów przyrody wraz ze mną, na żywo, na wspólnej wyprawie !!!

Serdecznie zapraszam :)
Dorota Polaczek


5 lipca 2017

Park Bako


Niewiele już pozostało na świecie miejsc, w których znajdziemy tak niezwykły i różnorodny świat roślin i zwierząt, jak w Parku Narodowym Bako, położonym na krańcu półwyspu Muara Tebas na Borneo. Na niewielkim obszarze 27 km2 można spotkać niemal każdą roślinę występującą na wyspie oraz wiele endemicznych – czyli niespotykanych nigdzie indziej – gatunków zwierząt. Największą atrakcją są małpy nosacze.

Nosacz sundajski (Nasalis larvatus) Fot. Dorota Polaczek
Te zabawne zwierzęta, których samce mają wielkie zwisające nosy, żyją tylko na Borneo, a w parku Bako jest ich ponad 150 gatunków! Zaleca się wypatrywać ich o zmierzchu, dlatego warto spędzić w parku chociaż jedną noc. Na terenie Bako każdego turystę witają makaki - słynni złodzieje, przesiadujący w pobliżu bungalowów i nieustannie wypatrujący nieopatrznie pozostawionego jedzenia. 








Kolejne zabawne stworzenia, które lubią spacerować po terenie turystycznego obozowiska, to brodate świnie. W głębi gęstych, dziewiczych lasach deszczowych chowają się natomiast tak egzotyczne zwierzęta, że nawet ich nazwy niewiele mówią przeciętnemu Polakowi: lutungi srebrzyste (gatunek małp), kanczyle indyjskie, wyglądające jak niewielkie sarenki, lotokoty (nazwa trafnie charakteryzuje ten gatunek).



Do Bako da się dopłynąć tylko łodzią. Przyjezdni nocują w specjalnie przygotowanych dla nich domkach w pobliżu siedziby dyrekcji. Po terenie parku można wędrować dobrze utrzymanymi i bezpiecznymi szlakami, jednak tajemnicza atmosfera prawdziwej gęstej dżungli nawet na turystycznych ścieżkach wzbudzi dreszczyk niepokoju. W zamian za to zachwycą rosnące tu wszędzie dzikie orchidee oraz dzbaneczniki – rośliny… owadożerne, występujące niemal tylko w Azji południowo-wschodniej. W koronach drzew odgłosy cykad i  setek gatunków kolorowych ptaków przyprawiają o zawrót głowy. 

Nietrudno będzie spotkać węże (na szczęście większość nie jest jadowita), z których najpiękniejsze są te zielone.

Paradise flying snake (Chrysopelea paradisi)


Ścieżki doprowadzą do malowniczych wodospadów. A na koniec wędrówki na klifowym wybrzeżu urzekną puste piaszczyste plaże i dzikie zatoczki, z których można obserwować magiczne zachody słońca.








Nie ma na co czekać 
– to miejsce po prostu trzeba zobaczyć!   

       







       


Sunset

To wszystko można zobaczyć podczas wspólnego wyjazdu na Borneo.
Zapraszam do oglądnięcia tych cudów przyrody wraz ze mną, na żywo, na wspólnej wyprawie !!!

Serdecznie zapraszam :)
Dorota Polaczek

25 czerwca 2017

Spokojnie, to tylko kobra

Rzecz miała miejsce na Pantanalu. 

To rozległa równina w centralno-zachodniej Brazylii, wielkością obejmująca obszar równy dwóm trzecim powierzchni Polski. W porze deszczowe na tych największych na świecie bagniskach, ludzie poruszają się czółnami, w porze suchej – przemierzają ją konno, po stepach, na których pasą się krowy. Żyje tam mnóstwo gatunków roślin i zwierząt, w tym jaguary, małpy, pancerniki, mrówkojady oraz ptactwo i ryby, co przyciąga w to miejsce mnie i moich towarzyszy podróży.
Noce spędzamy śpiąc w hamakach, zawieszonych w krytej strzechą chacie, dni upływają nam na wypatrywaniu i fotografowaniu zwierząt. Gdy jednak nadchodzi najgorętsza część dnia – wszyscy, zarówno obserwatorzy jak i zwierzęta mają siestę – upał daje się ze we znaki wszystkim gatunkom. To także czas na relaks. Niektórzy, jak Andrzej i Dorota, małżeństwo które ze mną podróżowało, postanowili go wykorzystać na wędkowanie. Łowili piranie.


Andrzej, jak na wytrawnego wędkarza przystało sam zrobił wędkę (z bambusa, żyłki, haczyka i kawałka mięsa na przynętę) na którą łapał te drapieżne ryby. Jedliśmy je z reszta potem na kolacje – ale nie polecam, dużo ości, mało mięsa. I właśnie podczas jednej z leniwych siest przy moim plecaku Andrzej i Dorota zauważyli węża. Jak gdyby nigdy nic, zrobili mu zdjęcie i wrócili nad rzekę wędkować.
Gdy powiedzieli mi o tym, przyznaje – zaniepokoiłam się. Nie było wiadomo, czy wąż jeszcze tam jest, a przede wszystkim, czy był jadowity. Zdjęcie węża pokazałam więc naszemu przewodnikowi, co on z zadziwiającym spokojem skwitował – to kobra arbora!

Kobry to jedne z najbardziej jadowitych tropikalnych węży na świecie, których jad jest bardzo niebezpieczny dla człowieka. Po chwili okazało się, że w tutejszym języku mianem kobry określa się każdego węża, także tego niegroźnego a kobra arbora to piękny wąż nadrzewny.

Po raz kolejny przekonaliśmy się, że dzika natura jest mniej straszna niż ludzkie nieporozumienia.

Unknown snake from Pantanal



12 czerwca 2017

Zachwycające i wspaniale ubarwione tukany





Toco toucan (Ramphastos toco)

Chestnut-mandibled Toucan (Ramphastos swainsonii)

Toucans toko (Ramphastos toco)

Chestnut-Eared Aracari (Pteroglossus castanotis))

Toucans Toko (Ramphastos toco)

4 czerwca 2017

Prosimy nie straszyć pająków

Boliwijski Park Narodowy Madidi to jeden z największych i najstarszych tego typu obiektów na kontynencie południowoamerykańskim. Zachwyca zwłaszcza zróżnicowaniem ekosystemów, jakie obejmuje. Zaczyna się bardzo wysoko, w Andach, gdzie zbocza górskie są suche, by przez mgliste wilgotne lasy schodzić stopniowo do nizin, jezior i bujnej dżungli.

Tam też przybywam często z grupą podróżników, rządnych zobaczyć najrzadsze okazy zwierząt tych dużych jak mniejszych mieszkańców Amazonii. Najłatwiej tych drugich spotkać w nocy, bo właśnie wtedy, gdy jest chłodno a część dziennych dużych drapieżników położyła się do snu, wychodzą one na żer. Podobnie więc i my, zaopatrzeni w latarki, wychodzimy w ciemną noc na nasze obserwatorskie „łowy”.

Ja idę zwykle pierwsza, wypatrując co ciekawsze gatunki. Tak też było tej nocy, gdy grupie czterech dziewczyn pokazałam pięknego, kosmatego ptasznika, wielkości ludzkiej dłoni z rodzaju Avicularia, który na wysokości naszych oczu siedział sobie na drzewie, obok swojego mieszkania – kokonu w kształcie rurki. Chwilę potem usłyszałam krzyk. Okazało się, że latarka na chwilę zgasła, a gdy znów udało się ją zapalić, pająka już nie było. Któraś z dziewczyn rzuciła więc pewnie, że on musiał na kogoś skoczyć. Wszystkie zaczęły niemiłosiernie wrzeszczeć i wytrzepywać z włosów wyimaginowanego intruza.
On tymczasem, przerażony hałasem, schował się do swojego kokonu.

– Biedny – pomyślałam – pewnie będzie siedział tam głodny do kolejnej nocy, tak bardzo go przestraszyłyście.

Pinktoe tarantula / Ptasznik zwyczajny / Avicularia avicularia ( © Fot. Dorota Polaczek / Madidi NP / Boliwia )




.

Wszystkich żądnych przygód zapraszam w październiku na wspólną wyprawę właśnie do Boliwii :)

Więcej informacji znajdziecie na stronie: http://www.henuatiexpeditions.com/boliwia-wyprawa-tramping


31 maja 2017

Wargacz leniwy

Niedźwiedź wargacz, zwany też Aswalem, to ssak drapieżny choć łatwy do oswojenia. Jego gatunkowa nazwa to Wargacz leniwy (Melursus Ursinus) zagrożony wyginięciem. Kiedyś zamieszkiwał cały Półwysep Dekański. W Indiach i na Sri Lance był gatunkiem licznie występującym jeszcze do lat 90. XX wieku.


Sloth bear / Melursus ursinus ( © Fot. Dorota Polaczek / Kanha NP / India)


Obecnie jest rzadko spotykany na terenach lesistych i trawiastych. Od pozostałych niedźwiedzi różni się wydłużonym pyskiem o bardzo ruchliwych wargach, które składa w rurkę ssącą. Pokryty jest czarnym futrem z długim włosem. Żeruje o zmierzchu lub w nocy, zjadając głównie rośliny choć przysmakiem jego są termity i mrówki. Do ich pozyskiwania służą mocne pazury. Także za ich pomocą wykopuje bulwy roślin. Jego wzrost to ok. 140 cm, waży 60-140 kg, samica rodzi 1-3 młodych o masie zaledwie 300-400 dkg. Żyje w grupach 4-5 osobników. Ciekawostką jest To, że jako jedyny niedźwiedź nosi swoje młode przez jakiś czas na grzbiecie.


11 maja 2017

Ostronosy - słodkie urwisy lasów tropikalnych


Ostronos białonosy (Nasua narica). PN wulkanu Arenal / Kostaryka 
Ostronos rudy, koati (Nasua nasua) jest ssakiem drapieżnym, należącym do szopowatych.











Zamieszkuje prawie całą Amerykę Południową z wyjątkiem obszarów górzystych. Na tym obszarze odkryto 13 podgatunków, różniących się nieznacznie.


Koati ubarwiony jest rudo, z żółtym podbrzuszem i długim, paskowanym ogonem. Osiąga wielkość dużego kota, żyje na wolności 7-8 lat. W ogrodach zoologicznych nawet dwa razy dłużej. Charakteryzuje się bardzo dużą ruchliwością, wykazuje aktywność w dzień, żyje w grupach. Jest zwierzęciem mało płochliwym i ufnym w stosunku do ludzi. Nieraz można zobaczyć na ścieżkach turystycznych, np. przy Wodospadach Iguazu, całe rodziny tych zwierząt z młodymi figlującymi jakby były zupełnie same. Poza tym łatwo je oswoić i hodować jako zwierzę domowe.


Na terenie Ameryki Środkowej żyje inny gatunek ostronosa. To ostronos białonosy (Nasua narica), zwany inaczej ostronosem meksykańskim. Jest trochę większy od swego południowoamerykańskiego kuzyna. Przypomina nieco szopa ale jest smuklejszy i ma zdecydowanie dłuższy pyszczek oraz ogon długości ciała. Futro ma brązowe lub szaro-żółte, na podbrzuszu jaśniejsze, a mordkę białą. Samice z młodymi żyją w stadach liczących do 25 dorosłych osobników.


Ostronosy są wszystkożerne. Jedzą owady, inne bezkręgowce ale nie pogardzą drobnymi kręgowcami i roślinami. Sezon rozrodczy trwa 1-2 miesięcy. Po 8-miu tygodniach samica rodzi 2-6 młodych ślepych i głuchych. Po 10. dniach widzą, po 14. słyszą, po 14. stają a po 24. chodzą.

South American coati (Nasua nasua)
Ostronos rudy, koati (Nasua nasua). PN Iguazu / Argentyna

4 maja 2017

Czy można ubrać żabę w dżinsy?





Czy można ubrać żabę w dżinsy? 
Ależ tak ! 
Może to zrobić natura ;)

W Kostaryce występują kolonie, liczące do 2000 osobników, żab należących do płazów bezogonowych. Jest to drzewołaz karłowaty (Oophaga Pumillo). Ma do 25 mm długości, żyje 1-3 lat.

Odżywia się owadami, pająkami i mechowcami. Z tych ostatnich pozyskuje alkaloidy do produkcji trucizny, która kumuluje się w jej skórze. I co ciekawe, trucizna ta działa tylko na zwierzęta, nie na człowieka. Ciekawy jest proces rozmnażania.

Samica składa jaja, z których jedynie 4-6 jest zapłodnionych, we wgłębieniu bromelii. Wylęgające się kijanki odżywiają się pozostałymi, niezapłodnionymi jajami.


15 marca 2017

Amazonka - złączenie wód Rio Negro i Solimoes

Nieopodal brazylijskiego miasta Manaus łączą się dwie rzeki: Rio Negro (posiada niemal czarną wodę) i Solimoes (gliniasto-pisczysty mętny odcień wody).
Przez około 6 kilometrowy odcinek obydwie rzeki płyną równolegle, nie mieszając się ze sobą. Oglądanie tego zjawiska jest jedną z głównych atrakcji turystycznych Manaus.







Czym jest spowodowany ten fenomen?
Przede wszystkim rzeki te różnią się gęstością, prędkością oraz temperaturą wody.Rio Negro płynie 2km/h a temperatura jej wody wynosi 28 stopni Celsjusza, natomiast Solimoes płynie 3 krotnie szybciej i posiada zimniejszą o 6 stopni wodę.



W miejscu złączenia wód można zaobserwować polujące na ryby, różowe i czarne słodkowodne delfiny.





14 lutego 2017

Gejzery El Tatio

Gejzery El Tatio to najwyżej na świecie położone gejzery, znajdują się na 4300 mnpm. Można do nich dojechać startując o 3 nad ranem z chilijskiej miejscowości San Pedro de Atacama położonej na 2443 mnpm w sercu najsuchszej pustyni świata - Atacamy. Gejzery są najaktywniejsze o wschodzie słońca, gdy temperatura otoczenia jest jeszcze ujemna, wtedy to najobficiej dymią i pluskają gorącym siarkowym błotem.

Gejzer El Tatio/Atacama/Chile



9 lutego 2017

Park Narodowy Gunung Mulu

Park Narodowy Gunung Mulu wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury i Przyrody UNESCO to jedna z największych atrakcji Malezji. Można się do niego dostać najlepiej takim samolotem, gdyż nie prowadzi tu żadna droga dla samochodów.

Leży na Borneo w prowincji Sarawak, graniczącej z sułtanatem Brunei. To olbrzymi ekosystem (529 km2), na którym występuje ponad 4 tys. gatunków roślin, tyleż gatunków grzybów, liczni przedstawiciele ssaków i ptaków oraz około 20 tys. gatunków owadów. Teren Parku charakteryzuje się olbrzymią różnorodnością.


1) WSPANIAŁA LAS DESZCZOWY
Pierwotna dżungla której można chodzić nie tylko wyznaczonymi ścieżkami ale także drewnianymi pomostami przerzuconymi w koronach drzew skąd perspektywa nabiera innego wymiaru. Jest to najdłuższy tego typu system na świecie. W koronach drzew możemy wypatrywać tutejszych mieszkańców lasu.
























2) TREKKING NA PINAKLE
Jest to druga atrakcja Parku. Białe, wapienne iglice wysokości 40-50 m są wytworem erozji otoczonym zielenią lasu deszczowego. Można podziwiać je z punktu widokowego co wymaga umiejętności wspinaczki niemal linowej. Cała wyprawa do Pinakli trwa 3 dni gdzie podczas pierwszego i ostatniego dnia musimy pokonać spory kawałek drogą rzeczną w dłubankach typu "canoe", a następnie pokonać pieszo około 10 km do bazy pod pinaklami, przekraczając przy tym 2 przerzucone mosty linowe ponad strumieniami pośrodku dżungli.


























3) OGROMNE JASKINIE



Na terenie Parku znajduje się system jaskiń uznawany przez naukowców za największy na świecie. Został odkryty przez Brytyjczyków dopiero w latach 1977-78. Na uwagę zasługuje Jaskinia Jelenia o najdłuższym na świecie podziemnym ciągu korytarzy, z największym na świecie skupiskiem nietoperzy (od 2-4 mln) z ponad 30 gatunków. W godzinach wieczornych wylatują na żer. Ten niezwykły, niesamowicie widowiskowy spektakl natury trwa ok. 1 godzinę każdego dnia !!!

Z kolei Jaskinia Czystej Wody jest największa pod względem objętości pomieszczeń i szczyci się najdłuższą podziemną rzeką na świecie (180 km długości). Komnata Sarawak o wymiarach 700x400x70 m mogłaby pomieścić 40 samolotów Boeing 747 lub 7500 autobusów.
Warto dodać, że wędrówkę po Gunung Mulu można zakończyć, idąc Szlakiem "Łowców Głów", w Brunei.

Nazwa tego szlaku pochodzi od walk plemiennych trzech wrogich szczepów, które dawniej zamieszkiwały te tereny. Zresztą ślady prehistorycznego osadnictwa potwierdzają odkryte malowidła na ścianach jaskiń.

Lang Ceve

4) NIEZWYKLE ZWIERZĘTA....
Pigmejskie wiewiórki, szczury księżycowe, pluskwiaki z o wyglądzie Elvisa i nagie nietoperze. Tak, tak...właśnie takie dziwne stworzenia zamieszkują ten dziewiczy i trudno dostępny las pierwotny. Naukowcy co rusz odkrywają tu nowe gatunki :)

Slug eating snake




























To wszystko można zobaczyć podczas wspólnego wyjazdu na Borneo.
Zapraszam do oglądnięcia tych cudów przyrody wraz ze mną, na żywo, na wspólnej wyprawie !!!


Serdecznie zapraszam :)
Dorota Polaczek