9 października 2017

Amazonka z niespodzianką

Nim rozpoczęłam pracę jako organizatorka wypraw w najdziksze zakątki Ziemi, przez trzy lata byłam w podróży dookoła świata. Spośród licznych przygód, jakie przeżyłam, zawsze najchętniej wspominam te, związane z osobliwymi zwierzętami. Jedna z nich miała miejsce w amazońskim lesie, w Brazylii, niedaleko Manaus, miasta w samym środku dżungli. Słynie m.in. z tego, że zamieszkujący kiedyś tamtejsze okolice bogaci plantatorzy kauczuku, kazali wybudować tam... operę. To chyba jedyny tego typu obiekt na świecie, do którego dało się dotrzeć wyłącznie łodzią przez rzekę albo nawet płynąc statkiem morskim 1.200 km od samego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Ja jednak nie zwiedzałam opery, ale razem z moim przyjacielem Andrzejem, urządziliśmy sobie tygodniowy survival. Mieliśmy hamaki do spania między drzewami, by jeść – łowiliśmy ryby, a kąpaliśmy się w przecinających gęsty las potokach będących dopływami Amazonki. 

Takie wolno płynące, meandrujące wody w pobliżu tej największej rzeki świata, obfitują w ciekawe gatunki zwierząt. I choć było tam pięknie, a nad kanałem latały kolorowe motyle, w jej wodach czyhało na nas niebezpieczeństwo. 

Przewodnik, który nam towarzyszył na początku wyprawy, Indianin, prawdziwy „dziki”, znawca zwierząt i skarbnica wiedzy, jak przeżyć w buszu, poinstruował nas, jak należy się tam kąpać. 
„Do wody nie wchodźcie, tylko wskakujcie szybko, tak na bombę. Jak zrobicie to dobrze, to węgorze się was wystraszą i uciekną”. 
„Węgorze?” - zapytaliśmy zaciekawieni? 
„Tak, elektryczne. Lepiej ich nie spotkać, potrafią one porazić ofiarę wytwarzanym przez siebie napięciem elektrycznym o mocy do 650 woltów.” 
Do wody weszliśmy dopiero po tym, gdy bezpiecznie pływał w niej już nasz przewodnik. 

Pływanie „z prądem” nie było dla nas ;)